-Ta – mruknęłam nie do końca miło
i pochyliłam się by zobaczyć kto jest w środku. Delikatnie
oblałam się rumieńcem, raczej tego nie zauważył z dwóch
powodów. Było ciemno, a mój rumieniec mógł powstać pod wpływem
zimna. Tak jasne tak sobie to tłumacz kretynko.
-Wsiadaj podwiozę cię –
zaproponował otwierając drzwi przy fotelu pasażera. Dobra Olivia,
ale wybór. Iść jeszcze pół godziny i zamarznąć, czy wsiąść
do auta z mega przystojnym dupkiem, przy którym ledwo panuję nad
sobą? Wsiadłam do samochodu. Nienawidzę cię zimo, czy już ci to
mówiłam? Gdyby było tylko trochę cieplej nie zdecydowałabym się
na to.
-Żeby cię podwieźć muszę wiedzieć
gdzie jechać – powiedział oschle, a ja tylko zgromiłam go
wzrokiem. Podałam mu adres.
-Chyba mnie nie lubisz, prawda? -
powiedział patrząc na mnie. Nie patrz na niego Oliv, pękniesz,
jeszcze tak silnej woli to ty nie masz.
-Nie znam cię, więc nie mogę cię
nie lubić. Przynajmniej na razie – fuknęłam modląc się jedynie
o widok mojego bloku.
-Liam – przedstawił się, ja jednak
go zignorowałam. Podjechaliśmy pod adres, który mu podałam.
Otworzyłam drzwi.
-Nie zaprosisz mnie do środka? -
zapytał z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
-Nie? - prychnęłam zamykając za sobą
drzwi. Pospiesznie weszłam do domu i oparłam się o ścianę.
Sukces udało mi się nie ulec jego urodzie, co za pajac.
Tydzień mijał mi spokojnie, mało
zajęć, nauki. Całe szczęście, że nie musiałam widywać Liama,
byliśmy w innych grupach, tak mi się wydawało, bo nie zauważyłam
go na zajęciach. Czy ja jestem normalna? Przecież nie chcę o nim
myśleć, a tymczasem siedzi mi w głowie nie wiem dlaczego.
Opatuliłam się mocniej szalikiem wychodząc z budynku, by iść na
kolejne zajęcia. Mój wzrok zatrzymał się na całującej parce.
Mogliby sobie darować obściskiwanie się w miejscu publicznym. Gdy
oderwali się od siebie zauważyłam, że to Liam i Chloe. Zaśmiałam
się pod nosem z pogardą i przeszłam obok nich by wejść do
budynku.
-Cześć – usłyszałam za sobą głos
dziewczyny, ja jedynie machnęłam ręką na przywitanie nawet nie
odwracając się w jej stronę. Usiadłam na wykładzie w
przedostatnim rzędzie, chwilę później dosiadła się do mnie
Alexis.
-Widziałaś Chloe? Szczęściara,
wyrwała takiego przystojniaka – rozmarzyła się Alex widząc jak
para wchodzi do sali. Liam usiadł obok mnie, a jego nowa zdobycz
miejsce przy nim. Cały wykład nie mogłam się skupić ani na
słuchaniu ani na rysowaniu. Profesor podał listę obecności gdy
dotarła do mnie szybko podpisałam się i podałam do chłopaka. Gdy
odbierał ją ode mnie musnął palcami moją dłoń i byłam prawie
pewna, że zrobił to specjalnie. Wzdrygnęłam się czując dreszcz
przechodzący po moim ciele. Usłyszałam cichy, prawie szepczący
śmiech chłopaka.
-Co cię tak bawi? - warknęłam
piorunując go spojrzeniem. Niewiarygodnie denerwował mnie ten
człowiek. Liam odwrócił się w moją stronę gdy tylko podał
kartkę Chloe.
-Piękne imię Olivio – uśmiechnął
się do mnie zaczepnie, ja jedynie prychnęłam i wróciłam do
szkicowania. Pod wpływem nerwów stawiałam mocne kreski. „Piękne
imię Olivio” jego słowa brzmiały mi w głowie. Boże Liam wyjdź
z niej jesteś beznadziejny. Prawie rzuciłam długopis na swój
blat. Alexis popatrzyła na mnie pytająco na co ja pokręciłam
głową, by myślała, że nic mi nie jest.
-Dziękuję państwu bardzo –
usłyszałam słowa profesora i natychmiast wrzuciłam szkicownik do
torby i podniosłam się z miejsca. Poczułam jak papier dotyka mojej
dłoni, gdy spojrzałam na źródło dotyku zauważyłam, że Liam
podaje mi jakąś kartkę i rusza w kierunku wyjścia.
-Na parkingu za pięć minut –
przeczytałam w myślach. Co za buc. Pójdę tam i mu wygarnę.
-Idziesz na autobus? - usłyszałam
Alexis gdy znalazłyśmy się na korytarzu?
-Nie, nie. Idź sama muszę jeszcze coś
załatwić – powiedziałam i ruszyłam w drugą stronę. Parking
był za budynkiem, w którym mieliśmy zajęcia. Było już dość
późno i ciemno, a w dodatku cholernie zimno. Zauważyłam w oddali
Liama i podeszłam do niego wściekła.
-Ta karteczka raczej do Chloe –
warknęłam wciskając mu kawałek papieru do dłoni. Spojrzałam na
niego próbując powstrzymać rumieniec i zachować wkurzoną minę.
Jego oczy mnie rozbrajały swoim spojrzeniem.
-Zazdrosna? - jego pytanie zbiło mnie
z tropu. Liam uniósł jedną brew do góry uśmiechając się
zadziornie.
-Idiota z ciebie – warknęłam i
chciałam odejść jednak złapał mnie za ramię i przyciągnął
tak, że oparłam się o jego samochód. Był za blisko, podtrzymywał
się na dłoniach na samochodzie tak, że byłam pomiędzy nimi.
-Ostra z ciebie dziewczyna Olivio –
jego zachrypnięty głos rozbrzmiał w mojej głowie. Nie patrzyłam
na niego, nie mogłam mu ulec.
-Puść mnie idę na autobus –
chciałam go odepchnąć, ale złapał moją dłoń.
-Jesteś nienormalny – prychnęłam
wyrywając dłoń. Co za buc no nie mogę.
-Przywaliłabym ci w tą idealną buźkę
– warknęłam potrącając go barkiem, gdy udało mi się wyrwać z
jego
-Idealną? - uśmiechnął się, a ja
próbowałam zapanować nad rumieńcem i wymyślić co powinnam
odpowiedzieć. Przy nim zdecydowanie nie byłam mistrzem ciętej
riposty. Dobra na odpowiadanie jest już za późno, za dużo czasu
minęło przez co byłam jeszcze bardziej sfrustrowana. Dotknął
palcami mojego policzka, a ja szybko odwróciłam twarz. Nie,
chciałam tak zrobić, ale stałam jak zahipnotyzowana patrząc w
jego czekoladowe oczy.
-Kretyn – opamiętałam się i
odwróciłam, jestem pewna, że moje długie włosy dodały
dramatyzmu, gdyż uderzyły w jego twarz gdy się obracałam.
Odeszłam szybkim krokiem na przystanek. Idealnie bo mój autobus
podjechał, jednak coś miłego spotkało mnie tego dnia. Oparłam
się o siedzenie, marzyłam już tylko o domu o mojej ciepłej
kołderce.
Czy on naprawdę musi siedzieć obok
mnie na wykładach? Widziałam jak cały czas flirtował z Chloe,
niedobrze mi się robiło jak patrzyłam na te jej tlenione włosiska.
Poczułam ukłucie długopisem na ramieniu i odwróciłam się w
kierunku Alex, która mnie dźgała. Ona nic nie mówiąc wskazała
na słowo na kartce, które przed chwilą napisała. „Gapisz się!”
przeczytałam, już chciałam się oburzyć, powiedzieć jej, że się
myli, ale chyba faktycznie się gapiłam. Skarciłam się za to w
myślach. Wyprostowałam się i postanowiłam słuchać Kiełbasy
gryząc końcówkę długopisu. Boże jak ona nudzi, wzięłam do
ręki kartkę i zaczęłam szkicować. Znów będę musiała prosić
się o notatki. Niech to szlag wypisał się.
-Alex masz długopis? - zapytałam
cicho, ta jednak pokiwała głową na nie. Cholera teraz serio będę
musiała jej słuchać. Oparłam się i zrezygnowana patrzyłam jak
przedstawia prezentację, oczywiście musiała wpleść w nią
kiełbasę, bo inaczej nie była by sobą. Zauważyłam wyciągniętą
w moją stronę dłoń z długopisem. No nie Liam. Jeszcze w taki
sposób trzymał długopis, że chcąc nie chcąc musiałam dotknąć
jego skóry. Westchnęłam i sięgnęłam po niego. Musnął mnie
palcami, specjalnie, wiedziałam o tym. Spojrzałam na niego złowrogo
i zabrałam długopis i zaczęłam dokańczać szkic.
-Pięknie rysujesz – mruknął do
mojego ucha. Zesztywniałam czując ciepłe powietrze na mojej
skórze, miałam nadzieję tylko, że nie widać rumieńca na mojej
twarzy. Cholerny Liam tylko uśmiechnął się zadziornie widząc
moją reakcję. Prychnęłam, gdy po chwili otrząsnęłam się z tej
całej sytuacji. Czemu on jest taki... taki... Uh! Zakreśliłam cały
rysunek jakby kartka była winna temu wszystkiemu. Oparłam się
wzdychając głośno. Dobra, posłuchamy co mówi.
-Funkcje, zadania i rola organów
władzy publicznej – usłyszałam i od razu wyłączyłam się na
jej smęcący głos.
-Nie wytrzymam tu – powiedziałam
cicho sama do siebie. To Alex była od słuchania i uważania na
wykładach, ja później kupowałam jej wino albo dwa i dawała mi
notatki, ja tylko umierałam z nudów. Uśmiechałam cichy śmiech z
mojej prawej strony.
-Zamknij się Liam – warknęłam na
niego, to był chyba błąd, bo chłopak automatycznie przestał się
śmiać i zgromił mnie wzrokiem, a jego usta złączyły się w
wąską linie. Miałam wrażenie, że z jego źrenic zaraz wylecą
pioruny i porażą mnie. Przestraszyłam się jego zachowania, więc
odwróciłam wzrok. Kiełbasa jak zwykle mistrz sytuacji skończyła
wykład. No niech ją szlag! Podniosłam się z miejsca, Alex jeszcze
coś notowała.
-Idziesz?
-Nie, nie. Idź ja zaraz dojdę –
widziałam, że jak w końcu wstała to ruszyła do profesor.
Westchnęłam i założyłam torbę na ramię, zostałam pociągnięta
za rękę, dopiero po chwili zrozumiałam przez kogo. Ten burak, ten
cham, prostak i buc. Więcej cenzuralnych słów na niego nie ma.
Cisnęły mi się na usta najgorsze wyzwiska, gdy wyszliśmy z
budynku.
-Stój do jasnej cholery! Jest zimno
jakbyś nie zauważył, a ja nie zdążyłam założyć na siebie
kurtki – warknęłam próbując wyswobodzić rękę, był
zdecydowanie za silny. Oparł mnie o swój samochód ręce kładąc
po obu moich stronach bym nie uciekła, był zdecydowanie za blisko
mnie. Patrzeliśmy na siebie za długo. Czego on ode mnie chce?
-Wsiadaj do samochodu – usłyszałam
zachrypnięty głos. No chyba żartujesz. Prychnęłam uśmiechając
się z pogardą.
-Przestań być dupkiem –
powiedziałam rozbawiona i ręką chciałam popchnąć go do tyłu.
On jednak złapał mnie za nadgarstek, jego oczy stały się
ciemniejsze i groźniejsze. Przestraszyłam się ich, stałam tam
bojąc się wykonać jakikolwiek ruch, bałam się nawet mrugnąć.
Trafiłam na twój blog przypadkowo i jestem nim oczarowana. Super potrafisz opowiadać tą historię. Czekam niecierpliwie na nowe rozdziały.
OdpowiedzUsuńWieczorem nadrobię czytanie :)
OdpowiedzUsuńa teraz zapraszam na prolog :)
http://przeszlosc-mozna-zmienic.blogspot.com