Archive

sobota, 14 czerwca 2014

Numer 2

-Ta – mruknęłam nie do końca miło i pochyliłam się by zobaczyć kto jest w środku. Delikatnie oblałam się rumieńcem, raczej tego nie zauważył z dwóch powodów. Było ciemno, a mój rumieniec mógł powstać pod wpływem zimna. Tak jasne tak sobie to tłumacz kretynko.
-Wsiadaj podwiozę cię – zaproponował otwierając drzwi przy fotelu pasażera. Dobra Olivia, ale wybór. Iść jeszcze pół godziny i zamarznąć, czy wsiąść do auta z mega przystojnym dupkiem, przy którym ledwo panuję nad sobą? Wsiadłam do samochodu. Nienawidzę cię zimo, czy już ci to mówiłam? Gdyby było tylko trochę cieplej nie zdecydowałabym się na to.
-Żeby cię podwieźć muszę wiedzieć gdzie jechać – powiedział oschle, a ja tylko zgromiłam go wzrokiem. Podałam mu adres.
-Chyba mnie nie lubisz, prawda? - powiedział patrząc na mnie. Nie patrz na niego Oliv, pękniesz, jeszcze tak silnej woli to ty nie masz.
-Nie znam cię, więc nie mogę cię nie lubić. Przynajmniej na razie – fuknęłam modląc się jedynie o widok mojego bloku.
-Liam – przedstawił się, ja jednak go zignorowałam. Podjechaliśmy pod adres, który mu podałam. Otworzyłam drzwi.
-Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
-Nie? - prychnęłam zamykając za sobą drzwi. Pospiesznie weszłam do domu i oparłam się o ścianę. Sukces udało mi się nie ulec jego urodzie, co za pajac.

Tydzień mijał mi spokojnie, mało zajęć, nauki. Całe szczęście, że nie musiałam widywać Liama, byliśmy w innych grupach, tak mi się wydawało, bo nie zauważyłam go na zajęciach. Czy ja jestem normalna? Przecież nie chcę o nim myśleć, a tymczasem siedzi mi w głowie nie wiem dlaczego. Opatuliłam się mocniej szalikiem wychodząc z budynku, by iść na kolejne zajęcia. Mój wzrok zatrzymał się na całującej parce. Mogliby sobie darować obściskiwanie się w miejscu publicznym. Gdy oderwali się od siebie zauważyłam, że to Liam i Chloe. Zaśmiałam się pod nosem z pogardą i przeszłam obok nich by wejść do budynku.
-Cześć – usłyszałam za sobą głos dziewczyny, ja jedynie machnęłam ręką na przywitanie nawet nie odwracając się w jej stronę. Usiadłam na wykładzie w przedostatnim rzędzie, chwilę później dosiadła się do mnie Alexis.
-Widziałaś Chloe? Szczęściara, wyrwała takiego przystojniaka – rozmarzyła się Alex widząc jak para wchodzi do sali. Liam usiadł obok mnie, a jego nowa zdobycz miejsce przy nim. Cały wykład nie mogłam się skupić ani na słuchaniu ani na rysowaniu. Profesor podał listę obecności gdy dotarła do mnie szybko podpisałam się i podałam do chłopaka. Gdy odbierał ją ode mnie musnął palcami moją dłoń i byłam prawie pewna, że zrobił to specjalnie. Wzdrygnęłam się czując dreszcz przechodzący po moim ciele. Usłyszałam cichy, prawie szepczący śmiech chłopaka.
-Co cię tak bawi? - warknęłam piorunując go spojrzeniem. Niewiarygodnie denerwował mnie ten człowiek. Liam odwrócił się w moją stronę gdy tylko podał kartkę Chloe.
-Piękne imię Olivio – uśmiechnął się do mnie zaczepnie, ja jedynie prychnęłam i wróciłam do szkicowania. Pod wpływem nerwów stawiałam mocne kreski. „Piękne imię Olivio” jego słowa brzmiały mi w głowie. Boże Liam wyjdź z niej jesteś beznadziejny. Prawie rzuciłam długopis na swój blat. Alexis popatrzyła na mnie pytająco na co ja pokręciłam głową, by myślała, że nic mi nie jest.
-Dziękuję państwu bardzo – usłyszałam słowa profesora i natychmiast wrzuciłam szkicownik do torby i podniosłam się z miejsca. Poczułam jak papier dotyka mojej dłoni, gdy spojrzałam na źródło dotyku zauważyłam, że Liam podaje mi jakąś kartkę i rusza w kierunku wyjścia.
-Na parkingu za pięć minut – przeczytałam w myślach. Co za buc. Pójdę tam i mu wygarnę.
-Idziesz na autobus? - usłyszałam Alexis gdy znalazłyśmy się na korytarzu?
-Nie, nie. Idź sama muszę jeszcze coś załatwić – powiedziałam i ruszyłam w drugą stronę. Parking był za budynkiem, w którym mieliśmy zajęcia. Było już dość późno i ciemno, a w dodatku cholernie zimno. Zauważyłam w oddali Liama i podeszłam do niego wściekła.
-Ta karteczka raczej do Chloe – warknęłam wciskając mu kawałek papieru do dłoni. Spojrzałam na niego próbując powstrzymać rumieniec i zachować wkurzoną minę. Jego oczy mnie rozbrajały swoim spojrzeniem.
-Zazdrosna? - jego pytanie zbiło mnie z tropu. Liam uniósł jedną brew do góry uśmiechając się zadziornie.
-Idiota z ciebie – warknęłam i chciałam odejść jednak złapał mnie za ramię i przyciągnął tak, że oparłam się o jego samochód. Był za blisko, podtrzymywał się na dłoniach na samochodzie tak, że byłam pomiędzy nimi.
-Ostra z ciebie dziewczyna Olivio – jego zachrypnięty głos rozbrzmiał w mojej głowie. Nie patrzyłam na niego, nie mogłam mu ulec.
-Puść mnie idę na autobus – chciałam go odepchnąć, ale złapał moją dłoń.
-Jesteś nienormalny – prychnęłam wyrywając dłoń. Co za buc no nie mogę.
-Przywaliłabym ci w tą idealną buźkę – warknęłam potrącając go barkiem, gdy udało mi się wyrwać z jego
-Idealną? - uśmiechnął się, a ja próbowałam zapanować nad rumieńcem i wymyślić co powinnam odpowiedzieć. Przy nim zdecydowanie nie byłam mistrzem ciętej riposty. Dobra na odpowiadanie jest już za późno, za dużo czasu minęło przez co byłam jeszcze bardziej sfrustrowana. Dotknął palcami mojego policzka, a ja szybko odwróciłam twarz. Nie, chciałam tak zrobić, ale stałam jak zahipnotyzowana patrząc w jego czekoladowe oczy.
-Kretyn – opamiętałam się i odwróciłam, jestem pewna, że moje długie włosy dodały dramatyzmu, gdyż uderzyły w jego twarz gdy się obracałam. Odeszłam szybkim krokiem na przystanek. Idealnie bo mój autobus podjechał, jednak coś miłego spotkało mnie tego dnia. Oparłam się o siedzenie, marzyłam już tylko o domu o mojej ciepłej kołderce.

Czy on naprawdę musi siedzieć obok mnie na wykładach? Widziałam jak cały czas flirtował z Chloe, niedobrze mi się robiło jak patrzyłam na te jej tlenione włosiska. Poczułam ukłucie długopisem na ramieniu i odwróciłam się w kierunku Alex, która mnie dźgała. Ona nic nie mówiąc wskazała na słowo na kartce, które przed chwilą napisała. „Gapisz się!” przeczytałam, już chciałam się oburzyć, powiedzieć jej, że się myli, ale chyba faktycznie się gapiłam. Skarciłam się za to w myślach. Wyprostowałam się i postanowiłam słuchać Kiełbasy gryząc końcówkę długopisu. Boże jak ona nudzi, wzięłam do ręki kartkę i zaczęłam szkicować. Znów będę musiała prosić się o notatki. Niech to szlag wypisał się.
-Alex masz długopis? - zapytałam cicho, ta jednak pokiwała głową na nie. Cholera teraz serio będę musiała jej słuchać. Oparłam się i zrezygnowana patrzyłam jak przedstawia prezentację, oczywiście musiała wpleść w nią kiełbasę, bo inaczej nie była by sobą. Zauważyłam wyciągniętą w moją stronę dłoń z długopisem. No nie Liam. Jeszcze w taki sposób trzymał długopis, że chcąc nie chcąc musiałam dotknąć jego skóry. Westchnęłam i sięgnęłam po niego. Musnął mnie palcami, specjalnie, wiedziałam o tym. Spojrzałam na niego złowrogo i zabrałam długopis i zaczęłam dokańczać szkic.
-Pięknie rysujesz – mruknął do mojego ucha. Zesztywniałam czując ciepłe powietrze na mojej skórze, miałam nadzieję tylko, że nie widać rumieńca na mojej twarzy. Cholerny Liam tylko uśmiechnął się zadziornie widząc moją reakcję. Prychnęłam, gdy po chwili otrząsnęłam się z tej całej sytuacji. Czemu on jest taki... taki... Uh! Zakreśliłam cały rysunek jakby kartka była winna temu wszystkiemu. Oparłam się wzdychając głośno. Dobra, posłuchamy co mówi.
-Funkcje, zadania i rola organów władzy publicznej – usłyszałam i od razu wyłączyłam się na jej smęcący głos.
-Nie wytrzymam tu – powiedziałam cicho sama do siebie. To Alex była od słuchania i uważania na wykładach, ja później kupowałam jej wino albo dwa i dawała mi notatki, ja tylko umierałam z nudów. Uśmiechałam cichy śmiech z mojej prawej strony.
-Zamknij się Liam – warknęłam na niego, to był chyba błąd, bo chłopak automatycznie przestał się śmiać i zgromił mnie wzrokiem, a jego usta złączyły się w wąską linie. Miałam wrażenie, że z jego źrenic zaraz wylecą pioruny i porażą mnie. Przestraszyłam się jego zachowania, więc odwróciłam wzrok. Kiełbasa jak zwykle mistrz sytuacji skończyła wykład. No niech ją szlag! Podniosłam się z miejsca, Alex jeszcze coś notowała.
-Idziesz?
-Nie, nie. Idź ja zaraz dojdę – widziałam, że jak w końcu wstała to ruszyła do profesor. Westchnęłam i założyłam torbę na ramię, zostałam pociągnięta za rękę, dopiero po chwili zrozumiałam przez kogo. Ten burak, ten cham, prostak i buc. Więcej cenzuralnych słów na niego nie ma. Cisnęły mi się na usta najgorsze wyzwiska, gdy wyszliśmy z budynku.
-Stój do jasnej cholery! Jest zimno jakbyś nie zauważył, a ja nie zdążyłam założyć na siebie kurtki – warknęłam próbując wyswobodzić rękę, był zdecydowanie za silny. Oparł mnie o swój samochód ręce kładąc po obu moich stronach bym nie uciekła, był zdecydowanie za blisko mnie. Patrzeliśmy na siebie za długo. Czego on ode mnie chce?
-Wsiadaj do samochodu – usłyszałam zachrypnięty głos. No chyba żartujesz. Prychnęłam uśmiechając się z pogardą.

-Przestań być dupkiem – powiedziałam rozbawiona i ręką chciałam popchnąć go do tyłu. On jednak złapał mnie za nadgarstek, jego oczy stały się ciemniejsze i groźniejsze. Przestraszyłam się ich, stałam tam bojąc się wykonać jakikolwiek ruch, bałam się nawet mrugnąć.

2 komentarze:

  1. Trafiłam na twój blog przypadkowo i jestem nim oczarowana. Super potrafisz opowiadać tą historię. Czekam niecierpliwie na nowe rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieczorem nadrobię czytanie :)
    a teraz zapraszam na prolog :)
    http://przeszlosc-mozna-zmienic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń