Archive

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Numer 1

Bycie studentem to naprawdę niełatwa sprawa. Użeranie się ze wszystkimi profesorami, godzenie nauki z normalnym życiem, egzaminy, zaliczenia i masa prac do napisania. Całe szczęście, że już po sesji można się przez pierwszy tydzień odrobinę odprężyć. Opatuliłam się wełnianym szalikiem i ostatni raz spojrzałam w lustro. Byłam przeciętną dziewczyną o bardzo długich włosach w kolorze średniego blondu, oczach w szarym odcieniu zieleni. Usta, no cóż dość wąskie i to z ich wyglądu byłam najbardziej niezadowolona, bo na moją sylwetkę nie mogłam narzekać, zresztą pracowałam nad nią.
Śnieg skrzypiał pod moimi nogami, gdy biegłam na autobus. Beznadziejnie. Bardzo nie lubię zimy. Stanęłam na przystanku i dopiero wtedy założyłam błękitne słuchawki na uszy, wcześniej nie zdążyłam tego nawet zrobić. Powinnam wstawać wcześniej. Jak zwykle spóźniony. Mówiłam już, że nienawidzę zimy? Zrezygnowana zajęłam miejsce tuż przy oknie, byle jak najdalej od drzwi. Teraz jeszcze turlanie się tym złomem na uczelnie. Uwielbiałam patrzeć na ludzi na przystankach, jak kamień spada im z serca gdy widzą przyjeżdżający autobus i to poirytowanie tych, którzy zauważają, że to nie ich. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam właśnie takiego poirytowanego mężczyznę, który najwyraźniej przeklął pod nosem, pewnie się gdzieś bardzo spieszył. Drzwi autobusu uchyliły się i ujrzałam jednego z przystojniejszych facetów. Ciemne kawowe włosy ułożone były do góry, ale nie w irokeza. Szczękę okalał delikatny krótki zarost, a czekoladowe oczy szukały wolnego miejsca. Był dość wysoki, miał ponad metr osiemdziesiąt, przy moim wzroście, który wynosił dokładnie metr sześćdziesiąt trzy był nawet bardzo wysoki. Nagle spojrzał w moją stronę, ja jedynie powoli odwróciłam wzrok udając, że wcale się na niego nie patrzyłam. W końcu po parunastu minutach wysiadłam na moim przystanku i szybkim krokiem ruszyłam w stronę budynku mojego wydziału. Prawie wbiegłam na salę, gdy z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek. Brawo Olivia nie spóźniłaś się. Szybko zajęłam miejsce obok Alexis, dziewczyny, z którą najlepiej dogadywałam się tutaj. Byłyśmy jak lato i zima, ja z ciepłym odcieniem skóry i jasnymi włosami, a ona z chłodną cerą i hebanowymi włosami najczęściej związanymi w koka. Uśmiechnęła się na mój widok i zmrużyła swoje błękitne oczy. Zdążyłyśmy się jedynie przywitać, bo po chwili do sali wszedł profesor Blake. Nienawidziłam jego wykładów, tak strasznie nudził. Od razu odłączyłam myśli od tego co mówił i zaczęłam mazać długopisem po kartce tworząc szkic jakiejś postaci. Minuty mijały strasznie wolno, ale ku mojej uciesze wykład skończył się wcześniej. Chwalić cię Blake, zerwałyśmy się z Alex i ruszyłyśmy ku wyjściu z budynku, następny wykład był w innym miejscu. Gdy moje nogi stanęły znów na śniegu odpaliłam papierosa.
-Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszej imprezie u Zoe – spojrzała na mnie wyczekując odpowiedzi. Cholera kompletnie zapomniałam, no brawo panno Olivio Allen, kurde brawo.
-Jasne, że pamiętam – uśmiechnęłam się próbując sobie przypomnieć gdzie i o której, fajnie jeszcze by było mieć się w co ubrać. Westchnęłam głośno.
-To przyjdę do ciebie o osiemnastej to się wyszykujemy, wypijemy jakieś piwo przed i pójdziemy razem – zaproponowała. Alexis uwielbiam cię czasami.
-Hej dziewczyny. Słyszałyście o tym nowym chłopaku? - Carmen, największa plotkara na roku podeszła do nas. Uniosłam brew do góry patrząc jak razem z Alex niezdrowo się ekscytują jakimś kolesiem. Starałam się nie zaśmiecać umysłu ich gadaniną o chłopaku, co mi po tym, ale pewnie wywołuje niezłe zamieszanie, wyłapałam z ich rozmowy, że jest zabójczo przystojny i przyjdzie dziś na imprezę. W takim razie nie będzie z kim pogadać, wszystkie będą lgnęły do niego. Cóż. Uroki studiowania z prawie samymi dziewczynami. Jeszcze tylko jeden wykład słuchania plotek o nim i do domu. Mój autobus znów się spóźnia, to zdecydowanie nie jest mój dzień. Weszłam zrezygnowana do domu i rzuciłam torbę pod szafkę. Miałam niedużą kawalerkę, była przynajmniej przytulna. Moi rodzice nie należeli do tych najbiedniejszych więc stać mnie było na mieszkanie samej. Po zjedzeniu obiadu zaczęłam sama się szykować. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam lekko poprzecierane jasne jeansy i koszulkę dość asymetryczną, z odsłaniała delikatnie brzuch i ramię. Rozczesywałam włosy, gdy usłyszałam dzwonek.
-Tak idziesz? - zapytała lustrując mnie wzrokiem. Spojrzałam na nią niepewnie.
-Jak uważasz – Alex ściągnęła kurtkę i dopiero teraz zauważyłam jej krótką spódniczkę, jak ona wytrzyma w tym w taką zimnicę?
-Widziałam go! Jest mega przystojny – doszły do mnie niektóre słowa Alex. Byłyśmy już gotowe, teraz tylko siedziałyśmy przy piwie. Przechyliłam pokal z jasnym trunkiem i poczułam rozchodzący się gorzki smak w moich ustach.
-Słuchasz mnie Allen?! - warknęła na mnie czarnowłosa. Niezdrowo podniecała się tym kolesiem, dobrze go nawet nie znała, ale cóż kobiety są dziwne.
-Słucham cię przecież Alex. Gadasz coś o tym kolesiu – punkt dla ciebie Olivia, brawo. Im więcej słyszałam o tym nowym tym mniej miałam ochotę go poznać. Dobrze, że niedługo po gadaniu mojej przyjaciółki byłyśmy już w drodze. Klęłam na siebie za głupi pomysł włożenia jeansów z dziurami. Mieszkanie Zoe było ogromne, mieszkała tu razem z Carmen i dwiema dziewczynami z innego kierunku, chyba nigdy nawet nie udało mi się ich poznać. Teraz też mi się nie uda, bo wyjechały. Przywitałam się z dwoma organizatorami imprezy i weszłam głębiej do pomieszczenia. Salon służył jako pokój, w którym się siedziało, rozmawiało i piło, a w reszcie sypialni była palarnia, parkiet i drugi pokój do picia i siedzenia, trochę cichszy i przyjemniejszy. Usiadłam na fotelu stawiając wódkę na stół. Piwo jest smaczne, ale impreza bez czystej jest drętwa.
-Za dwa tygodnie egzamin u Kiełbasy, umiesz coś? - słyszałam Dave'a, kolegę z roku. Kiełbasa to profesor Mulder, starsza kobieta, która wszystko musi nam wyjaśniać właśnie na przykładzie tego wyrobu. Do dziś nie wiem dlaczego to robi.
-Za dwa tygodnie zacznę się uczyć – odpowiedziałam śmiejąc się i polewając sobie i jemu przejrzystego trunku. Paląca ciecz wdarła mi się do gardła, żeby ukoić pieczenie upiłam trochę soku pomarańczowego.
-Zobacz przyszedł – Alexis szepnęła mi do ucha dyskretnie wskazując na wejście, na które grzecznie spojrzałam. No nie! Przystojniak z autobusu, niech to szlag, faktycznie był przystojny. Odwróciłam od niego wzrok udając, że wcale mi się nie podoba. Cholera musiał to być akurat on?! Pospiesznie nalałam sobie i Davowi kolejny kieliszek.
-To na drugą nóżkę – uśmiechnęłam się do niego niemrawo i oboje stuknęliśmy się słysząc szklany dźwięk. Westchnęłam głośno widząc jak rozsiada się w fotelu obok nas.
-Idę zapalić, idziesz Dave? - Podniosłam się z fotela całkowicie ignorując przystojniaka obok mnie, którego już otoczyło parę dziewczyn.
-Dorosłe, a zachowują się jak w podstawówce – zaśmiałam się wchodząc do palarni.
-Na mnie nie leci tyle lasek – udawał oburzenie podając mi papierosa, na co ja tylko kiwnęłam głową na nie i wyciągnęłam swoje.
-Nie lubię mentoli – odpaliłam papierosa i spojrzałam za okno, było już całkiem ciemno, usiadłam na szerokim parapecie i spojrzałam na Dave'a, który wyjątkowo nie mógł poradzić sobie z zapalniczką. Roześmiałam się i podałam mu swoją, już po chwili poczułam dym mentolowego papierosa.
-Co one w nim widzą? - zapytał mnie rozbawiony, ja jedynie w odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
-Na naszym roku jest tak mało facetów, że rzucają się chyba na wszystko co się rusza – roześmiałam się głośno na co chłopak szturchnął mnie.
-Davie Lart przywołuję cię do porządku, bo ci nie wyślę moich notatek! - pogroziłam mu palcem. Impreza trwała, postanowiłam ignorować cały tamten fotel, na którym siedział nowy, a na nim Chloe. Wyjątkowo nie lubiłam dziewczyny, wyglądała jak „typowy plastik” i tak też się zachowywała. Dziewczyna najwidoczniej lubiła ostro podrywać facetów, skąd to wiem? Może przez bardzo krótką spódniczkę, którą założyła i to, że cały czas siedzi mu na kolanach i flirtuje? Założę się, że skończy się to dziś w łóżku. Pokręciłam głową uśmiechając się do Dave'a, cholera znów coś mówił, a ja nie mam zielonego pojęcia co. Będę udawać jak zwykle. Wypiłam już sporo wódki i zaczynało robić mi się wesoło. Przez chwilę tańczyłam z dziewczynami, ale to był już mój czas, żeby wrócić do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam.
-Nosz kurwa – przeklęłam widząc jak mój autobus właśnie rusza z przystanku, a było cholernie zimno. Czas na spacer. Zdenerwowana szłam w stronę mojego domu czując ten przeklęty śnieg. W dodatku jakby było mu za mało zaczął padać. Nienawidzę cię zimo tak bardzo, całym swoim sercem.

-Nie byłaś przypadkiem na imprezie u Carmen i Zoe? - usłyszałam męski, lekko chrypiący głos, odwróciłam się w jego kierunku i zauważyłam czarny samochód.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz