Bycie studentem to naprawdę niełatwa
sprawa. Użeranie się ze wszystkimi profesorami, godzenie nauki z
normalnym życiem, egzaminy, zaliczenia i masa prac do napisania.
Całe szczęście, że już po sesji można się przez pierwszy
tydzień odrobinę odprężyć. Opatuliłam się wełnianym szalikiem
i ostatni raz spojrzałam w lustro. Byłam przeciętną dziewczyną o
bardzo długich włosach w kolorze średniego blondu, oczach w szarym
odcieniu zieleni. Usta, no cóż dość wąskie i to z ich wyglądu
byłam najbardziej niezadowolona, bo na moją sylwetkę nie mogłam
narzekać, zresztą pracowałam nad nią.
Śnieg skrzypiał pod moimi nogami, gdy
biegłam na autobus. Beznadziejnie. Bardzo nie lubię zimy. Stanęłam
na przystanku i dopiero wtedy założyłam błękitne słuchawki na
uszy, wcześniej nie zdążyłam tego nawet zrobić. Powinnam wstawać
wcześniej. Jak zwykle spóźniony. Mówiłam już, że nienawidzę
zimy? Zrezygnowana zajęłam miejsce tuż przy oknie, byle jak
najdalej od drzwi. Teraz jeszcze turlanie się tym złomem na
uczelnie. Uwielbiałam patrzeć na ludzi na przystankach, jak kamień
spada im z serca gdy widzą przyjeżdżający autobus i to
poirytowanie tych, którzy zauważają, że to nie ich. Uśmiechnęłam
się, gdy zobaczyłam właśnie takiego poirytowanego mężczyznę,
który najwyraźniej przeklął pod nosem, pewnie się gdzieś bardzo
spieszył. Drzwi autobusu uchyliły się i ujrzałam jednego z
przystojniejszych facetów. Ciemne kawowe włosy ułożone były do
góry, ale nie w irokeza. Szczękę okalał delikatny krótki zarost,
a czekoladowe oczy szukały wolnego miejsca. Był dość wysoki, miał
ponad metr osiemdziesiąt, przy moim wzroście, który wynosił
dokładnie metr sześćdziesiąt trzy był nawet bardzo wysoki. Nagle
spojrzał w moją stronę, ja jedynie powoli odwróciłam wzrok
udając, że wcale się na niego nie patrzyłam. W końcu po
parunastu minutach wysiadłam na moim przystanku i szybkim krokiem
ruszyłam w stronę budynku mojego wydziału. Prawie wbiegłam na
salę, gdy z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek. Brawo Olivia nie
spóźniłaś się. Szybko zajęłam miejsce obok Alexis, dziewczyny,
z którą najlepiej dogadywałam się tutaj. Byłyśmy jak lato i
zima, ja z ciepłym odcieniem skóry i jasnymi włosami, a ona z
chłodną cerą i hebanowymi włosami najczęściej związanymi w
koka. Uśmiechnęła się na mój widok i zmrużyła swoje błękitne
oczy. Zdążyłyśmy się jedynie przywitać, bo po chwili do sali
wszedł profesor Blake. Nienawidziłam jego wykładów, tak strasznie
nudził. Od razu odłączyłam myśli od tego co mówił i zaczęłam
mazać długopisem po kartce tworząc szkic jakiejś postaci. Minuty
mijały strasznie wolno, ale ku mojej uciesze wykład skończył się
wcześniej. Chwalić cię Blake, zerwałyśmy się z Alex i
ruszyłyśmy ku wyjściu z budynku, następny wykład był w innym
miejscu. Gdy moje nogi stanęły znów na śniegu odpaliłam
papierosa.
-Mam nadzieję, że pamiętasz o
dzisiejszej imprezie u Zoe – spojrzała na mnie wyczekując
odpowiedzi. Cholera kompletnie zapomniałam, no brawo panno Olivio
Allen, kurde brawo.
-Jasne, że pamiętam – uśmiechnęłam
się próbując sobie przypomnieć gdzie i o której, fajnie jeszcze
by było mieć się w co ubrać. Westchnęłam głośno.
-To przyjdę do ciebie o osiemnastej to
się wyszykujemy, wypijemy jakieś piwo przed i pójdziemy razem –
zaproponowała. Alexis uwielbiam cię czasami.
-Hej dziewczyny. Słyszałyście o tym
nowym chłopaku? - Carmen, największa plotkara na roku podeszła do
nas. Uniosłam brew do góry patrząc jak razem z Alex niezdrowo się
ekscytują jakimś kolesiem. Starałam się nie zaśmiecać umysłu
ich gadaniną o chłopaku, co mi po tym, ale pewnie wywołuje niezłe
zamieszanie, wyłapałam z ich rozmowy, że jest zabójczo przystojny
i przyjdzie dziś na imprezę. W takim razie nie będzie z kim
pogadać, wszystkie będą lgnęły do niego. Cóż. Uroki
studiowania z prawie samymi dziewczynami. Jeszcze tylko jeden wykład
słuchania plotek o nim i do domu. Mój autobus znów się spóźnia,
to zdecydowanie nie jest mój dzień. Weszłam zrezygnowana do domu i
rzuciłam torbę pod szafkę. Miałam niedużą kawalerkę, była
przynajmniej przytulna. Moi rodzice nie należeli do tych
najbiedniejszych więc stać mnie było na mieszkanie samej. Po
zjedzeniu obiadu zaczęłam sama się szykować. Wzięłam szybki
prysznic i ubrałam lekko poprzecierane jasne jeansy i koszulkę dość
asymetryczną, z odsłaniała delikatnie brzuch i ramię.
Rozczesywałam włosy, gdy usłyszałam dzwonek.
-Tak idziesz? - zapytała lustrując
mnie wzrokiem. Spojrzałam na nią niepewnie.
-Jak uważasz – Alex ściągnęła
kurtkę i dopiero teraz zauważyłam jej krótką spódniczkę, jak
ona wytrzyma w tym w taką zimnicę?
-Widziałam go! Jest mega przystojny –
doszły do mnie niektóre słowa Alex. Byłyśmy już gotowe, teraz
tylko siedziałyśmy przy piwie. Przechyliłam pokal z jasnym
trunkiem i poczułam rozchodzący się gorzki smak w moich ustach.
-Słuchasz mnie Allen?! - warknęła na
mnie czarnowłosa. Niezdrowo podniecała się tym kolesiem, dobrze go
nawet nie znała, ale cóż kobiety są dziwne.
-Słucham cię przecież Alex. Gadasz
coś o tym kolesiu – punkt dla ciebie Olivia, brawo. Im więcej
słyszałam o tym nowym tym mniej miałam ochotę go poznać. Dobrze,
że niedługo po gadaniu mojej przyjaciółki byłyśmy już w
drodze. Klęłam na siebie za głupi pomysł włożenia jeansów z
dziurami. Mieszkanie Zoe było ogromne, mieszkała tu razem z Carmen
i dwiema dziewczynami z innego kierunku, chyba nigdy nawet nie udało
mi się ich poznać. Teraz też mi się nie uda, bo wyjechały.
Przywitałam się z dwoma organizatorami imprezy i weszłam głębiej
do pomieszczenia. Salon służył jako pokój, w którym się
siedziało, rozmawiało i piło, a w reszcie sypialni była palarnia,
parkiet i drugi pokój do picia i siedzenia, trochę cichszy i
przyjemniejszy. Usiadłam na fotelu stawiając wódkę na stół.
Piwo jest smaczne, ale impreza bez czystej jest drętwa.
-Za dwa tygodnie egzamin u Kiełbasy,
umiesz coś? - słyszałam Dave'a, kolegę z roku. Kiełbasa to
profesor Mulder, starsza kobieta, która wszystko musi nam wyjaśniać
właśnie na przykładzie tego wyrobu. Do dziś nie wiem dlaczego to
robi.
-Za dwa tygodnie zacznę się uczyć –
odpowiedziałam śmiejąc się i polewając sobie i jemu
przejrzystego trunku. Paląca ciecz wdarła mi się do gardła, żeby
ukoić pieczenie upiłam trochę soku pomarańczowego.
-Zobacz przyszedł – Alexis szepnęła
mi do ucha dyskretnie wskazując na wejście, na które grzecznie
spojrzałam. No nie! Przystojniak z autobusu, niech to szlag,
faktycznie był przystojny. Odwróciłam od niego wzrok udając, że
wcale mi się nie podoba. Cholera musiał to być akurat on?!
Pospiesznie nalałam sobie i Davowi kolejny kieliszek.
-To na drugą nóżkę – uśmiechnęłam
się do niego niemrawo i oboje stuknęliśmy się słysząc szklany
dźwięk. Westchnęłam głośno widząc jak rozsiada się w fotelu
obok nas.
-Idę zapalić, idziesz Dave? -
Podniosłam się z fotela całkowicie ignorując przystojniaka obok
mnie, którego już otoczyło parę dziewczyn.
-Dorosłe, a zachowują się jak w
podstawówce – zaśmiałam się wchodząc do palarni.
-Na mnie nie leci tyle lasek – udawał
oburzenie podając mi papierosa, na co ja tylko kiwnęłam głową na
nie i wyciągnęłam swoje.
-Nie lubię mentoli – odpaliłam
papierosa i spojrzałam za okno, było już całkiem ciemno, usiadłam
na szerokim parapecie i spojrzałam na Dave'a, który wyjątkowo nie
mógł poradzić sobie z zapalniczką. Roześmiałam się i podałam
mu swoją, już po chwili poczułam dym mentolowego papierosa.
-Co one w nim widzą? - zapytał mnie
rozbawiony, ja jedynie w odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
-Na naszym roku jest tak mało facetów,
że rzucają się chyba na wszystko co się rusza – roześmiałam
się głośno na co chłopak szturchnął mnie.
-Davie Lart przywołuję cię do
porządku, bo ci nie wyślę moich notatek! - pogroziłam mu palcem.
Impreza trwała, postanowiłam ignorować cały tamten fotel, na
którym siedział nowy, a na nim Chloe. Wyjątkowo nie lubiłam
dziewczyny, wyglądała jak „typowy plastik” i tak też się
zachowywała. Dziewczyna najwidoczniej lubiła ostro podrywać
facetów, skąd to wiem? Może przez bardzo krótką spódniczkę,
którą założyła i to, że cały czas siedzi mu na kolanach i
flirtuje? Założę się, że skończy się to dziś w łóżku.
Pokręciłam głową uśmiechając się do Dave'a, cholera znów coś
mówił, a ja nie mam zielonego pojęcia co. Będę udawać jak
zwykle. Wypiłam już sporo wódki i zaczynało robić mi się
wesoło. Przez chwilę tańczyłam z dziewczynami, ale to był już
mój czas, żeby wrócić do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i
wyszłam.
-Nosz kurwa – przeklęłam widząc
jak mój autobus właśnie rusza z przystanku, a było cholernie
zimno. Czas na spacer. Zdenerwowana szłam w stronę mojego domu
czując ten przeklęty śnieg. W dodatku jakby było mu za mało
zaczął padać. Nienawidzę cię zimo tak bardzo, całym swoim
sercem.
-Nie byłaś przypadkiem na imprezie u
Carmen i Zoe? - usłyszałam męski, lekko chrypiący głos,
odwróciłam się w jego kierunku i zauważyłam czarny samochód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz