Archive

niedziela, 22 czerwca 2014

Numer 4

-No co przecież pełna namiętność – mruknęłam, ale poczułam dłonie na swoich policzkach.
-Przestań zachowywać się jak dziecko – usłyszałam zachrypnięty głos, a po chwili nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Moje ciało straciło kontrolę i chyba gdyby nie to, że Liam podtrzymywał moje policzki, to upadłabym na ziemię. Cóż za boskie usta, miękkie i gorące. Dopiero po chwili zaczęłam oddawać pocałunek, byłam w za dużym szoku. Hollaway posunął się jednak trochę dalej w pocałunku i językiem pieścił moją wargę. Poczułam motylki w brzuchu, czy to możliwe? Przecież to idiota, ale nie potrafiłam się mu oprzeć. Czułam jak jego kciuki gładzą moje rozpalone policzki. To ja musiałam skończyć pocałunek, by nie poczuł , że całkiem ma nade mną władzę. Złapałam jego nadgarstki i odsunęłam go od siebie. Usiadłam na swoim miejscu. Cały czas nie mogłam się opanować po sytuacji z Liamem. Dobrze, że czasem dobrze ukrywam swoje emocje. Czułam na sobie wzrok innych, a Alex patrzyła na mnie tylko z oczami niczym pięciozłotówki. Przełknęłam ślinę z wrażenia, miałam ochotę dotknąć moich ust, bo cały czas miałam wrażenie, że mrowieją od pocałunku. Chłopak też udawał, czułam, że nie był to zwykły pocałunek z przymusu. Gra toczyła się dalej, a reszta jedynie docinała mi za pocałunek z Liamem, który na dobrą sprawę oni zaaranżowali. Nie zwracałam uwagi na to co się dzieje wokół. Jedynie mój wzrok czasem spotykał się ze spojrzenie Liama, który najwyraźniej cały czas mnie obserwował. Przez to jeszcze bardziej się peszyłam, a moje policzki delikatnie różowiały pod wpływem emocji. Zoe i Carmen wypiły trochę za dużo i nocowały u Alexis. Melody, Carl, Dave i Martin stwierdzili, że jadą samochodem z Lartem. Ale z nich koledzy, mnie czekał spacer w zimnie, znów! Autobusy zdecydowanie nie chcą ze mną współpracować.
-Nienawidzę was za to! - krzyknęłam na odchodne do wychodzącej grupy, miałam oczywiście na myśli podwózkę. Liam właśnie wyszedł, a ja szybko pożegnałam się z Alex i zamknęłam drzwi frontowe jej mieszkania. Zrezygnowana zeszłam na dół i zobaczyłam Liama opierającego się o swój samochód. Przygryzłam dolną wargę widząc jak jego wzrok kieruje się na mnie.
-Nie myślałaś, że będę kazał iść ci w tym śniegu, prawda? - uśmiechnął się zadziornie, a ja jedynie zarumieniłam się. Podszedł do mnie i uniósł mój podbródek.
-Zaczynam wierzyć, że robisz to specjalnie, żeby mnie podjudzać – kciukiem sprawił, że moja warga wyswobodziła się spomiędzy zębów. Boże jaki on jest seksowny. Mam nadzieję, że to wpływ piwa i nie będę na niego tak reagować na trzeźwo. Otworzył mi drzwi bym wsiadła, co też zrobiłam. Ulice w mieście były praktycznie opustoszałe, co sprawiło, że nasza podróż była szybka. Po paru minutach zatrzymaliśmy się pod moim blokiem.
-Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał gdy otwierałam drzwi. Drugi raz już się chłopak prosi, a co mi tam.
-Wejdziesz? - zapytałam z delikatnym uśmiechem.
-To mi się podoba – odpowiedział. Już po chwili po korytarzu rozległ się dźwięk otwieranego zamka w drzwiach.
-Ładne mieszkanie – Liam usiadł na kanapie w jedynym pokoju. Ja na jego słowa tylko się uśmiechnęłam. Czułam się dziwnie w jego towarzystwie, może to przez ten pocałunek?
-Chcesz coś do picia? - weszłam do kuchni i zaczęłam wlewać wodę do czajnika elektrycznego.
-Nie dziękuję – usłyszałam szept tuż przy uchu. Przerażona odwróciłam się i zobaczyłam, że Liam stoi bardzo blisko mnie. Wpatrywał się na mnie tymi czekoladowymi oczami.
-Podobała ci się gra w butelkę? - zapytał ujmując mój podbródek dwoma palcami bym nie opuściła wzroku. Nic nie odpowiedziałam, patrzyłam na niego jak otępiała. Powoli zbliżał się do mnie, czułam jego oddech na moich wargach. To po to chciał wejść na górę? Pocałował mnie, a w moim podbrzuszu poczułam motylki. Ponownie! Co ten chłopak ze mną robi?! Powinnam go nienawidzić, obrażać i odsuwać od siebie. Tymczasem grzecznie oddaję pocałunki. Dłońmi uniósł mnie i posadził na blacie kuchennym, przez co byłam odrobinę wyższa od niego. Nie przerywał pocałunku, moje dłonie skierowały się na jego kark, który delikatnie pieściłam opuszkami palców, a on trzymał moje biodra. Po chwili przesunął mnie bliżej krawędzi, tak by nasze ciała były całkiem blisko siebie. Jest cudowny, a jego pieszczoty obłędne. Poczułam jednak coś niepokojącego. Jego dłoń wsunęła się pod moją koszulkę, palce powoli i niebezpiecznie sunęły po mojej skórze ku górze.
-Nie – przerwałam pocałunek i starałam się odepchnąć chłopaka. Jego usta jednak zaczęły całować skórę na mojej szczęce i powoli schodziły w dół na szyję. Zacisnęłam palce na jego ramieniu wbijając w jego skórę paznokcie. Usłyszałam syknięcie z bólu wydobywające się z ust Liama. Jego usta zaczęły pieścić obojczyk. Czułam jak zęby chwytają kawałek mojej skóry, no nie zrobi mi malinkę. Zebrałam w sobie całą siłę, która mi została i odepchnęłam go.
-Powiedziałam nie! - krzyknęłam, a on spojrzał na mnie rozbawiony. Z czego on się do cholery cieszy?!
-Teraz jesteś już moja, jasne?! - lekko ochrypły głos, taki roszczeniowy wydobył się z jego ust. Wzrokiem pokazywał, że nie mam wyboru. Niebezpieczny. Przełożyłam nogę by już nie był pomiędzy nimi i zsunęłam się z blatu odsuwając ręką chłopaka. Poczułam mocne palce na nadgarstku i dłoń na talii. Stałam do niego tyłem i czułam ciepły oddech na mojej szyi.
-Masz być dla mnie milsza – warknął wprost do mojego ucha.
-Jakbym miała być dla ciebie milsza musiałbyś na to zasłużyć – chciałam odejść, ale za mocno mnie trzymał. Puść mnie do cholery psycholu jeden!

-Jeszcze zobaczymy – zaśmiał się, jego śmiech taki drwiący, nieprzyjemny. Idź już błagam. Zostawił mnie w kuchni i wyszedł z mieszkania. Szybko zakluczyłam za nim drzwi i zgasiłam światło po czym wyjrzałam przez okno upewniając się, że wyszedł. Zanim Liam wszedł do samochodu odwrócił się w stronę mojego okna odwrócił się i puścił oczko w moją stronę. Szybko padłam na podłogę. Nie mógł mnie widzieć, prawda? Było ciemno w pokoju, ja nie stałam za blisko okna. Położyłam się na zimnej ziemi i zamknęłam oczy próbując zrozumieć uczucia, które mną targały. Liam potrafił być naprawdę miły, potrafił się mną opiekować, ale zwykle zachowuje się jak dupek. Seksowny i taki pociągający. Działał na mnie jak magnes choć ja starałam się nie reagować na niego. Cieszę się, że udało mi się go zastopować, nikt nie wie jakby się to skończyło.


____
Drugi rozdział tego samego dnia. Dlaczego? Bo inaczej moja ukochana czytelniczka zabiłaby mnie i jak to ujęła ... Wypatroszyłaby mnie łyżeczką. ;)

Jeżeli czytasz, proszę komentuj, to bardzo pomaga :)

Numer 3

Wsiadaj powiedziałem – usłyszałam ponowny rozkaz. Dobra, niech zrobi co chce i się opier.... Odczepi. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i posłusznie wsiadłam do samochodu. Usłyszałam tylko za sobą „grzeczna dziewczynka”. Rozszarpię go! Przysięgam zabiję! Niech ktoś potwierdzi, że była to zbrodnia w afekcie.
-Uśmiechnij się trochę Skarbie – jego głos był zdecydowanie milszy niż chwilę temu.
-Chyba adres pomyliłeś – warknęłam, a my zatrzymaliśmy się gdzieś na leśnej dróżce. No dobra chyba role się odwróciły, to on mnie zabije. Zacisnęłam palce na materiale moich spodni. Kazał mi wysiąść więc to zrobiłam. Gdy tylko zamknęły się za mną drzwi przygwoździł mnie do samochodu tak jak zwykle, patrzyłam w bok i starałam się nie pokazywać mojej złości i strachu. Poczułam palce na moim podbródku, które stanowczo acz delikatnie nakierowały moją twarz w jego stronę. Aż dziwne, że to on miał tak subtelne ruchy. Patrzyliśmy na siebie, a ja próbowałam z jego oczu wyczytać co tak właściwie czuje. Nie widziałam już tej złości, która wkradła mu się do źrenic przed uczelnią, teraz było coś innego. Zainteresowanie? Smutek? Nie wiem. Cholera nawet mnie to nie obchodzi! Puść mnie już i nawet nie musisz mnie odwozić do domu, jestem dużą dziewczynką i sama trafię. Jego dłoń przesunęła się z samochodu na moją talię i przyciągnęła do jego umięśnionego ciała.
-Boisz się mnie? - z jego ust wydobył się chrypiący głos. Tak cholera boję się ciebie, jesteś jakimś psychopatą. Daj mi telefon zadzwonię na policję i cię zgarną do wariatkowa! Cholerny dupek! Moje myśli jednak nie zostały wykrzyczane, nie jestem pewna, czy z troski o bezpieczeństwo czy dlatego, że cały czas stałam i patrzyłam się w jego oczy. Zaczął zbliżać twarz na niebezpieczną odległość. Jeszcze tego nie było, chce mnie pocałować. Wzdrygnęłam się, a na moich policzkach pojawił się rumieniec. Jego twarz zmieniła drogę.
-Idziemy – był przy samym uchu, jego słowa drażniły moją delikatną skórę, to było chyba jeszcze gorsze od pocałunku. Gdy szliśmy Liam objął mnie ręką i położył ją na biodrze przysuwając bliżej siebie. Spojrzałam na niego nie do końca zadowolona z tego ruchu.
-Nie oddalaj się ode mnie, zrozumiano? - szłam z nim tak aż usłyszeliśmy głosy. Weszliśmy do domku, a w jednym z pomieszczeń zauważyłam trzech chłopaków, jeden był niższy od Liama i miał kręcone, krótkie włosy, a fryzury pozostałych dwóch były podobne, byli obcięci na jedną długość maszynką. Na kolanach jednego dostrzegłam dziewczynę o włosach do ramion. Jak się później dowiedziałam dziewczyna miała na imię Tracy, a jej chłopak Blaine. Chłopak w loczkach to Trevor, a ten ostatni z krótkimi włosami Jason. Trochę się ich bałam, więc nie odzywałam się zbytnio. W dodatku było jedno miejsce wolne, a widziałam, że siada tam Liam. No to jeszcze sobie będę stała. Poczułam dłonie na moich biodrach i już po chwili siedziałam na kolanach Liama. To może ja jednak postoję? Chłopak usadził mnie tak, że byłam jakby bokiem do niego, a nogi zwisały mi swobodnie za podłokietnikiem. Czułam jego silną dłoń na mojej talii, która przysunęła mnie jeszcze bliżej jego ciała. Po chwili do ręki otrzymałam otworzone piwo.
-Liam to twoja nowa zabaweczka? - zapytał Trevor, a ja poczułam jak krew się we mnie gotuje. Zacisnęłam mocniej palce na butelce piwa i już chciałam odpowiedzieć, ale uprzedził mnie czarnowłosy chłopak.
-Zamknij się Trevor – warknął na niego mocniej zaciskając palce na mojej talii. Czyżby on mnie bronił? No to bardzo ciekawe, ciekawe. Jestem teraz kompletnie zmieszana.
-Oj nie wygłupiaj się, chyba powinna wiedzieć jaki jesteś – Tracy po tych słowach pocałowała swojego chłopaka. Nie czułam się tam komfortowo, czułam się faktycznie jak zabawka, którą można pomiatać. Siedziałam i piłam piwo, tak mi się nudziło, że zaczęłam bawić się etykietą butelki. Rozrywający się papier był zdecydowanie ciekawszy od gadania tych błaznów, ale musiałam tu siedzieć, czemu? Chciałam? Bałam się? Sama nie wiem. Liam był zabójczo przystojny, ale równie bardzo bucowaty. Po chwili poczułam jak zabiera mi pustą już butelkę i odstawia. Chyba chciał iść więc wstałam i poczułam jak obejmuje mnie żegnając się ze wszystkimi. Machnęłam do nich i dość szybkim tempem ruszyliśmy w stronę samochodu.
-Po co mnie tu zabrałeś? - powiedziałam do niego oschłym tonem zabierając jego dłoń z moich bioder jednak szybko powróciła na swoje miejsce.
-Moi przyjaciele muszą wiedzieć kogo sobie wybrałem – mruknął nie patrząc na mnie, czemu jest taki oschły i beznadziejny?
-Nie jestem rzeczą! - krzyknęłam wyrywając się z jego uścisku. Patrzyłam na niego wściekła, ale chwilę później speszyłam się gdy na mnie spojrzał. Spuściłam swój wzrok na buty i przygryzłam wargę.
-Jesteś cholernie seksowna jak tak robisz – mruknął wprost do mojego ucha, a ja cała zesztywniałam. Dwoma palcami uniósł mój podbródek do góry, patrzył już nie ze złością. Czyżbym zauważyła zalążki czułości w jego spojrzeniu? Po chwili musnął moje usta, a przez moje plecy przeszedł zimny dreszcz. Najgorsze było to, że wcale się nie odsuwał ode mnie, nasze wargi dzieliły tylko milimetry, prawie czułam ich gorąc, prawie czułam ich smak.
-Niech cię szlag Liamie Hollaway – pomyślałam, nie chwila, ja to powiedziałam. Cicho, ale jednak. Oblałam się rumieńcem i odsunęłam się od niego, znów zagryzłam dolną wargę ze wstydu. Nie wiedziałam, że przy kimkolwiek stracę moją pewność siebie. On był inny przystojny, kusił zapachem swoich perfum, nieodpowiedni. Mimo to gdy siedziałam mu na kolanach czułam się bezpiecznie, wiedziałam, że gdyby było trzeba obroniłby mnie.
-Chodź, zmarzniesz – zarzucił na mnie swoją skórzaną kurtkę i złapał za dłoń.
-Jednak potrafisz być czuły jeśli chcesz – delikatnie uśmiechnęłam się.

Znów siada koło mnie na wykładzie, ale zachowuje się jakbym nie istniała. Jakby całego wyjazdu nie było, nawet nie powiedział mi cześć, ja stwierdziłam, że nie będę się wyrywać. Znów słyszałam czułe słówka Chloe kierowane do Liama. On jednak na nie nie reagował, nie patrzyłam na nich, rysowałam portret Alexis, bo znudziły mi się już bazgroły. Alex na wykładach była idealną modelką, czasem zapominała nawet mrugać, była tak wciągnięta w to co mówi profesor. Delikatnie się zaśmiałam, gdy czarnowłosa przypomniała sobie, że musi zamknąć oczy, zauważyłam zalążki łez w kącikach jej oczu. W końcu Alex odwróciła się w moją stronę, ale po chwili spojrzała za mnie, nawet się nie odwracałam, wiedziałam na kogo patrzy.
-Gapił się na ciebie – wyczytałam z ruch jej warg. Wzruszyłam ramionami kontynuując rysunek. Wykłady się skończyły, ja jedynie musiałam zanieść projekt do innego budynku, a najszybciej było przez parking. Poczułam delikatne ukłucie gdy zobaczyłam jak Chloe przygwożdżona jest do samochodu przez Liama, jak to robił mnie. Jednak oni byli o parę kroków dalej. Dłoń chłopaka była prawie pod krótką spódniczką dziewczyny, a ich usta były prawie wtopione w siebie. Prawie jak w filmie porno. Cóż przynajmniej cała sytuacja przekonała mnie, że z tym chłopakiem nie warto się widywać. Prychnęłam pod nosem idąc przed siebie. Cały czas ta zima. Nienawidzę śniegu, nienawidzę mrozu, nienawidzę ani grudnia, ani stycznia ani lutego. Dobrze, że już niedługo zaczyna się wiosna. Kwiaty i ciepło, to była moja pogoda.

Znów impreza, no tak tylko teraz mamy na to czas. Zaraz zaczną się kolokwia i nie będzie kiedy. Tym razem miała to być nieduża impreza u Alexis. Dziewczyna mieszkała w prawie samym centrum, również w kawalerce, była odrobinę mniejsza od mojej, ale miała być to kameralne picie piwa, więc po prostu mieliśmy siedzieć na podłodze. Do Alex przyszłam dużo wcześniej poplotkować.
-Co się dzieje między tobą i nowym? - zapytała mnie w końcu wysypując paczkę chipsów do miseczki.
-Nic, co ma się dziać? To dupek – mruknęłam, dopiero później zorientowałam się, że sama z siebie skazałam się na dodatkowe pytania przyjaciółki.
-Czemu uważasz, że to dupek? - wiedziałam, wiedziałam, że o to zapyta.
-Patrzy się tak słodko na ciebie – dodała rozmarzona po chwili. Błagam niech ktoś już przyjdzie, bo oszaleję. Usłyszałam dzwonek do drzwi, chyba ktoś na górze jednak jest i mnie słucha. Dave, Zoe, Carmen, byli pierwszymi gośćmi, po chwili dołączyli jeszcze Martin, Melody i Carl. Usiedliśmy na rozłożonych poduszkach i piliśmy powoli piwo.
-I wtedy Pulki się na mnie wydarł – gorączkowo opowiadał Martin, wszyscy roześmialiśmy się. Pulki, tak naprawdę nazywał się profesor Pulcaley i był wyjątkową kosą od pedagogiki.
-Trzeba było nie pisać mu na pracy, czekaj jak to było? Cytuję: Trochę brakuje mi słów, ale to nie ważne, pewnie i tak tego nikt nie czyta, koniec cytatu – Carl zripostował, a mnie zaczął boleć brzuch ze śmiechu.
-No co, byłem przekonany, że tego nawet nie ogląda i tylko przekartkuje – mruknął niezadowolony chłopak. Martin Frost nie był definicją piękna, ale miał w sobie jakiś urok. Dłuższe włosy za ucho koloru mysiego brązu zawsze były w nieładzie, miał za to mocno zielone oczy, nikt nie miał wątpliwości co do ich koloru, miały taką intensywność. Carl, do dziś wydaje mi się, że jest gejem. Nie dowiem się tego, wiem w każdym bądź razie, że kocha zakupy, opinające spodnie i różowawe koszule. Wspaniale się dogadywaliśmy, a gdy musiałam wymienić swoją garderobę jego wybierałam pierwszego. Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Ktoś jeszcze ma przyjść? - spytałam zdziwiona, gdy Alex wstawała.
-Cześć Liam, bez Chloe? - Czarnowłosa przywitała nowego gościa, a ja zamarłam, cała zesztywniałam patrząc tępo przed siebie. Co ona wymyśliła też no! Carl i Martin posunęli się by zrobić miejsce dla Liama. Teraz ich nie słuchałam, moje myśli kręciły się wokół brązowookiego i nie mogłam ich od siebie odgonić.
-Zagrajmy w coś! - zaproponowała Melody, zawsze to robimy, żeby się rozkręcić.
-W butelkę! - roześmiał się Carl stawiając pustą butelkę po swoim piwie na samym środku?
-No weźcie, nie jesteśmy w podstawówce – mruknęłam niezadowolona i znów poczułam na sobie wzrok najprzystojniejszego chłopaka w towarzystwie.
-Nie bądź taką sztywniarą – prychnął na mnie Liam, zgromiłam go wzrokiem powodując napiętą atmosferę między nami. Wysyczałam jedynie do niego „zamknij się”, ale nic na to nie odpowiedział. Zaczęliśmy grać, padały luźne pytania i nie za trudne zadania, ale było stosunkowo śmiesznie. W końcu Zoe wylosowała Liama.
-Pytanie – nie czekał aż ta zapyta, pewnie chciał się rozkręcić dopiero pierwszy raz ktoś go wylosował.
-Masz dziewczynę? - no tak standardowe pytanie. Ja się chyba na studiach cofam w rozwoju. Powinni wszystkim ludziom na uniwersytetach odejmować nie dodawać lat podczas urodzin.
-Nie miewam dziewczyn tylko kochanki – roześmiał się, ale czułam, że mówi to całkiem poważnie. Więc tylko to go łączyło z Chloe. Chwila dopiero zorientowałam się, że pierwszy raz widzę jak się śmieje.
-No taki z ciebie macho – zripostował Martin na co tylko ja się uśmiechnęłam. Chłopak zakręcił butelką, proszę tylko nie ja, tylko nie ja, błagam cię jeżeli mnie słyszysz kimkolwiek jesteś!
-Pytanie czy wyzwanie? - usłyszałam pytanie, uchyliłam lekko powieki i spojrzałam, że butelka wskazuje na mnie, no to pięknie.
-Pytanie – odpowiedziałam niepewnie, dobra skoro mnie olałeś to nie daj mu przynajmniej zadać czegoś głupiego.
-Podobam ci się? - zapytał prosto z mostu, a wzrok wszystkich skupił się na mnie wyszukując reakcji.
-Chciałbyś – prychnęłam na co Liam zmarszczył brwi. Byłam dumna z mojej odpowiedzi, więc rozsiadłam się wygodniej.
-Nie oszukuj się mała – Hollaway uniósł jedną brew do góry.
-Ty chyba masz coś nie tak z głową. Ja lubię mężczyzn, chłopcy mnie nie interesują – uśmiechnęłam się zadziornie, a oczy chłopaka stały się czarne ze złości. Zignorowałam jego zachowanie i zakręciłam butelką. Wylosowałam Carla, który wybrał pytanie. Zapytałam jedynie o to ile miał dziewczyn, odpowiedział, że trzy. Nie chciałam go pytać czy jest gejem przy tylu ludziach, zapytam gdy będziemy sam na sam. Butelka znów wskazała Liama, co on magnes sobie przyczepił to spodni?!
-Wyzwanie – zdecydował.
-Skoro widzę, że bardzo się lubicie. Pocałuj Oliv – zemszczę się na tobie, twoje cierpienia będą długie i doprowadzą cię do szaleństwa Carl. Niech cię znajdę wypatroszę łyżeczką, a twoich zwłok nikt nigdy nie znajdzie.
-Namiętnie! - zadecydowała Alex.

-Tak zdecydowanie namiętnie – potwierdził Carl. Nie miałam wyboru, a byłam taka wściekła. Widziałam jedynie uśmiech Liama, który pokazywał, kto jest zwycięzcą w tej sytuacji. Podniosłam się, a chłopak podszedł do mnie. Cmoknęłam go jedynie w usta na co usłyszałam jęk niezadowolenia.

sobota, 14 czerwca 2014

Numer 2

-Ta – mruknęłam nie do końca miło i pochyliłam się by zobaczyć kto jest w środku. Delikatnie oblałam się rumieńcem, raczej tego nie zauważył z dwóch powodów. Było ciemno, a mój rumieniec mógł powstać pod wpływem zimna. Tak jasne tak sobie to tłumacz kretynko.
-Wsiadaj podwiozę cię – zaproponował otwierając drzwi przy fotelu pasażera. Dobra Olivia, ale wybór. Iść jeszcze pół godziny i zamarznąć, czy wsiąść do auta z mega przystojnym dupkiem, przy którym ledwo panuję nad sobą? Wsiadłam do samochodu. Nienawidzę cię zimo, czy już ci to mówiłam? Gdyby było tylko trochę cieplej nie zdecydowałabym się na to.
-Żeby cię podwieźć muszę wiedzieć gdzie jechać – powiedział oschle, a ja tylko zgromiłam go wzrokiem. Podałam mu adres.
-Chyba mnie nie lubisz, prawda? - powiedział patrząc na mnie. Nie patrz na niego Oliv, pękniesz, jeszcze tak silnej woli to ty nie masz.
-Nie znam cię, więc nie mogę cię nie lubić. Przynajmniej na razie – fuknęłam modląc się jedynie o widok mojego bloku.
-Liam – przedstawił się, ja jednak go zignorowałam. Podjechaliśmy pod adres, który mu podałam. Otworzyłam drzwi.
-Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
-Nie? - prychnęłam zamykając za sobą drzwi. Pospiesznie weszłam do domu i oparłam się o ścianę. Sukces udało mi się nie ulec jego urodzie, co za pajac.

Tydzień mijał mi spokojnie, mało zajęć, nauki. Całe szczęście, że nie musiałam widywać Liama, byliśmy w innych grupach, tak mi się wydawało, bo nie zauważyłam go na zajęciach. Czy ja jestem normalna? Przecież nie chcę o nim myśleć, a tymczasem siedzi mi w głowie nie wiem dlaczego. Opatuliłam się mocniej szalikiem wychodząc z budynku, by iść na kolejne zajęcia. Mój wzrok zatrzymał się na całującej parce. Mogliby sobie darować obściskiwanie się w miejscu publicznym. Gdy oderwali się od siebie zauważyłam, że to Liam i Chloe. Zaśmiałam się pod nosem z pogardą i przeszłam obok nich by wejść do budynku.
-Cześć – usłyszałam za sobą głos dziewczyny, ja jedynie machnęłam ręką na przywitanie nawet nie odwracając się w jej stronę. Usiadłam na wykładzie w przedostatnim rzędzie, chwilę później dosiadła się do mnie Alexis.
-Widziałaś Chloe? Szczęściara, wyrwała takiego przystojniaka – rozmarzyła się Alex widząc jak para wchodzi do sali. Liam usiadł obok mnie, a jego nowa zdobycz miejsce przy nim. Cały wykład nie mogłam się skupić ani na słuchaniu ani na rysowaniu. Profesor podał listę obecności gdy dotarła do mnie szybko podpisałam się i podałam do chłopaka. Gdy odbierał ją ode mnie musnął palcami moją dłoń i byłam prawie pewna, że zrobił to specjalnie. Wzdrygnęłam się czując dreszcz przechodzący po moim ciele. Usłyszałam cichy, prawie szepczący śmiech chłopaka.
-Co cię tak bawi? - warknęłam piorunując go spojrzeniem. Niewiarygodnie denerwował mnie ten człowiek. Liam odwrócił się w moją stronę gdy tylko podał kartkę Chloe.
-Piękne imię Olivio – uśmiechnął się do mnie zaczepnie, ja jedynie prychnęłam i wróciłam do szkicowania. Pod wpływem nerwów stawiałam mocne kreski. „Piękne imię Olivio” jego słowa brzmiały mi w głowie. Boże Liam wyjdź z niej jesteś beznadziejny. Prawie rzuciłam długopis na swój blat. Alexis popatrzyła na mnie pytająco na co ja pokręciłam głową, by myślała, że nic mi nie jest.
-Dziękuję państwu bardzo – usłyszałam słowa profesora i natychmiast wrzuciłam szkicownik do torby i podniosłam się z miejsca. Poczułam jak papier dotyka mojej dłoni, gdy spojrzałam na źródło dotyku zauważyłam, że Liam podaje mi jakąś kartkę i rusza w kierunku wyjścia.
-Na parkingu za pięć minut – przeczytałam w myślach. Co za buc. Pójdę tam i mu wygarnę.
-Idziesz na autobus? - usłyszałam Alexis gdy znalazłyśmy się na korytarzu?
-Nie, nie. Idź sama muszę jeszcze coś załatwić – powiedziałam i ruszyłam w drugą stronę. Parking był za budynkiem, w którym mieliśmy zajęcia. Było już dość późno i ciemno, a w dodatku cholernie zimno. Zauważyłam w oddali Liama i podeszłam do niego wściekła.
-Ta karteczka raczej do Chloe – warknęłam wciskając mu kawałek papieru do dłoni. Spojrzałam na niego próbując powstrzymać rumieniec i zachować wkurzoną minę. Jego oczy mnie rozbrajały swoim spojrzeniem.
-Zazdrosna? - jego pytanie zbiło mnie z tropu. Liam uniósł jedną brew do góry uśmiechając się zadziornie.
-Idiota z ciebie – warknęłam i chciałam odejść jednak złapał mnie za ramię i przyciągnął tak, że oparłam się o jego samochód. Był za blisko, podtrzymywał się na dłoniach na samochodzie tak, że byłam pomiędzy nimi.
-Ostra z ciebie dziewczyna Olivio – jego zachrypnięty głos rozbrzmiał w mojej głowie. Nie patrzyłam na niego, nie mogłam mu ulec.
-Puść mnie idę na autobus – chciałam go odepchnąć, ale złapał moją dłoń.
-Jesteś nienormalny – prychnęłam wyrywając dłoń. Co za buc no nie mogę.
-Przywaliłabym ci w tą idealną buźkę – warknęłam potrącając go barkiem, gdy udało mi się wyrwać z jego
-Idealną? - uśmiechnął się, a ja próbowałam zapanować nad rumieńcem i wymyślić co powinnam odpowiedzieć. Przy nim zdecydowanie nie byłam mistrzem ciętej riposty. Dobra na odpowiadanie jest już za późno, za dużo czasu minęło przez co byłam jeszcze bardziej sfrustrowana. Dotknął palcami mojego policzka, a ja szybko odwróciłam twarz. Nie, chciałam tak zrobić, ale stałam jak zahipnotyzowana patrząc w jego czekoladowe oczy.
-Kretyn – opamiętałam się i odwróciłam, jestem pewna, że moje długie włosy dodały dramatyzmu, gdyż uderzyły w jego twarz gdy się obracałam. Odeszłam szybkim krokiem na przystanek. Idealnie bo mój autobus podjechał, jednak coś miłego spotkało mnie tego dnia. Oparłam się o siedzenie, marzyłam już tylko o domu o mojej ciepłej kołderce.

Czy on naprawdę musi siedzieć obok mnie na wykładach? Widziałam jak cały czas flirtował z Chloe, niedobrze mi się robiło jak patrzyłam na te jej tlenione włosiska. Poczułam ukłucie długopisem na ramieniu i odwróciłam się w kierunku Alex, która mnie dźgała. Ona nic nie mówiąc wskazała na słowo na kartce, które przed chwilą napisała. „Gapisz się!” przeczytałam, już chciałam się oburzyć, powiedzieć jej, że się myli, ale chyba faktycznie się gapiłam. Skarciłam się za to w myślach. Wyprostowałam się i postanowiłam słuchać Kiełbasy gryząc końcówkę długopisu. Boże jak ona nudzi, wzięłam do ręki kartkę i zaczęłam szkicować. Znów będę musiała prosić się o notatki. Niech to szlag wypisał się.
-Alex masz długopis? - zapytałam cicho, ta jednak pokiwała głową na nie. Cholera teraz serio będę musiała jej słuchać. Oparłam się i zrezygnowana patrzyłam jak przedstawia prezentację, oczywiście musiała wpleść w nią kiełbasę, bo inaczej nie była by sobą. Zauważyłam wyciągniętą w moją stronę dłoń z długopisem. No nie Liam. Jeszcze w taki sposób trzymał długopis, że chcąc nie chcąc musiałam dotknąć jego skóry. Westchnęłam i sięgnęłam po niego. Musnął mnie palcami, specjalnie, wiedziałam o tym. Spojrzałam na niego złowrogo i zabrałam długopis i zaczęłam dokańczać szkic.
-Pięknie rysujesz – mruknął do mojego ucha. Zesztywniałam czując ciepłe powietrze na mojej skórze, miałam nadzieję tylko, że nie widać rumieńca na mojej twarzy. Cholerny Liam tylko uśmiechnął się zadziornie widząc moją reakcję. Prychnęłam, gdy po chwili otrząsnęłam się z tej całej sytuacji. Czemu on jest taki... taki... Uh! Zakreśliłam cały rysunek jakby kartka była winna temu wszystkiemu. Oparłam się wzdychając głośno. Dobra, posłuchamy co mówi.
-Funkcje, zadania i rola organów władzy publicznej – usłyszałam i od razu wyłączyłam się na jej smęcący głos.
-Nie wytrzymam tu – powiedziałam cicho sama do siebie. To Alex była od słuchania i uważania na wykładach, ja później kupowałam jej wino albo dwa i dawała mi notatki, ja tylko umierałam z nudów. Uśmiechałam cichy śmiech z mojej prawej strony.
-Zamknij się Liam – warknęłam na niego, to był chyba błąd, bo chłopak automatycznie przestał się śmiać i zgromił mnie wzrokiem, a jego usta złączyły się w wąską linie. Miałam wrażenie, że z jego źrenic zaraz wylecą pioruny i porażą mnie. Przestraszyłam się jego zachowania, więc odwróciłam wzrok. Kiełbasa jak zwykle mistrz sytuacji skończyła wykład. No niech ją szlag! Podniosłam się z miejsca, Alex jeszcze coś notowała.
-Idziesz?
-Nie, nie. Idź ja zaraz dojdę – widziałam, że jak w końcu wstała to ruszyła do profesor. Westchnęłam i założyłam torbę na ramię, zostałam pociągnięta za rękę, dopiero po chwili zrozumiałam przez kogo. Ten burak, ten cham, prostak i buc. Więcej cenzuralnych słów na niego nie ma. Cisnęły mi się na usta najgorsze wyzwiska, gdy wyszliśmy z budynku.
-Stój do jasnej cholery! Jest zimno jakbyś nie zauważył, a ja nie zdążyłam założyć na siebie kurtki – warknęłam próbując wyswobodzić rękę, był zdecydowanie za silny. Oparł mnie o swój samochód ręce kładąc po obu moich stronach bym nie uciekła, był zdecydowanie za blisko mnie. Patrzeliśmy na siebie za długo. Czego on ode mnie chce?
-Wsiadaj do samochodu – usłyszałam zachrypnięty głos. No chyba żartujesz. Prychnęłam uśmiechając się z pogardą.

-Przestań być dupkiem – powiedziałam rozbawiona i ręką chciałam popchnąć go do tyłu. On jednak złapał mnie za nadgarstek, jego oczy stały się ciemniejsze i groźniejsze. Przestraszyłam się ich, stałam tam bojąc się wykonać jakikolwiek ruch, bałam się nawet mrugnąć.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Numer 1

Bycie studentem to naprawdę niełatwa sprawa. Użeranie się ze wszystkimi profesorami, godzenie nauki z normalnym życiem, egzaminy, zaliczenia i masa prac do napisania. Całe szczęście, że już po sesji można się przez pierwszy tydzień odrobinę odprężyć. Opatuliłam się wełnianym szalikiem i ostatni raz spojrzałam w lustro. Byłam przeciętną dziewczyną o bardzo długich włosach w kolorze średniego blondu, oczach w szarym odcieniu zieleni. Usta, no cóż dość wąskie i to z ich wyglądu byłam najbardziej niezadowolona, bo na moją sylwetkę nie mogłam narzekać, zresztą pracowałam nad nią.
Śnieg skrzypiał pod moimi nogami, gdy biegłam na autobus. Beznadziejnie. Bardzo nie lubię zimy. Stanęłam na przystanku i dopiero wtedy założyłam błękitne słuchawki na uszy, wcześniej nie zdążyłam tego nawet zrobić. Powinnam wstawać wcześniej. Jak zwykle spóźniony. Mówiłam już, że nienawidzę zimy? Zrezygnowana zajęłam miejsce tuż przy oknie, byle jak najdalej od drzwi. Teraz jeszcze turlanie się tym złomem na uczelnie. Uwielbiałam patrzeć na ludzi na przystankach, jak kamień spada im z serca gdy widzą przyjeżdżający autobus i to poirytowanie tych, którzy zauważają, że to nie ich. Uśmiechnęłam się, gdy zobaczyłam właśnie takiego poirytowanego mężczyznę, który najwyraźniej przeklął pod nosem, pewnie się gdzieś bardzo spieszył. Drzwi autobusu uchyliły się i ujrzałam jednego z przystojniejszych facetów. Ciemne kawowe włosy ułożone były do góry, ale nie w irokeza. Szczękę okalał delikatny krótki zarost, a czekoladowe oczy szukały wolnego miejsca. Był dość wysoki, miał ponad metr osiemdziesiąt, przy moim wzroście, który wynosił dokładnie metr sześćdziesiąt trzy był nawet bardzo wysoki. Nagle spojrzał w moją stronę, ja jedynie powoli odwróciłam wzrok udając, że wcale się na niego nie patrzyłam. W końcu po parunastu minutach wysiadłam na moim przystanku i szybkim krokiem ruszyłam w stronę budynku mojego wydziału. Prawie wbiegłam na salę, gdy z przyzwyczajenia spojrzałam na zegarek. Brawo Olivia nie spóźniłaś się. Szybko zajęłam miejsce obok Alexis, dziewczyny, z którą najlepiej dogadywałam się tutaj. Byłyśmy jak lato i zima, ja z ciepłym odcieniem skóry i jasnymi włosami, a ona z chłodną cerą i hebanowymi włosami najczęściej związanymi w koka. Uśmiechnęła się na mój widok i zmrużyła swoje błękitne oczy. Zdążyłyśmy się jedynie przywitać, bo po chwili do sali wszedł profesor Blake. Nienawidziłam jego wykładów, tak strasznie nudził. Od razu odłączyłam myśli od tego co mówił i zaczęłam mazać długopisem po kartce tworząc szkic jakiejś postaci. Minuty mijały strasznie wolno, ale ku mojej uciesze wykład skończył się wcześniej. Chwalić cię Blake, zerwałyśmy się z Alex i ruszyłyśmy ku wyjściu z budynku, następny wykład był w innym miejscu. Gdy moje nogi stanęły znów na śniegu odpaliłam papierosa.
-Mam nadzieję, że pamiętasz o dzisiejszej imprezie u Zoe – spojrzała na mnie wyczekując odpowiedzi. Cholera kompletnie zapomniałam, no brawo panno Olivio Allen, kurde brawo.
-Jasne, że pamiętam – uśmiechnęłam się próbując sobie przypomnieć gdzie i o której, fajnie jeszcze by było mieć się w co ubrać. Westchnęłam głośno.
-To przyjdę do ciebie o osiemnastej to się wyszykujemy, wypijemy jakieś piwo przed i pójdziemy razem – zaproponowała. Alexis uwielbiam cię czasami.
-Hej dziewczyny. Słyszałyście o tym nowym chłopaku? - Carmen, największa plotkara na roku podeszła do nas. Uniosłam brew do góry patrząc jak razem z Alex niezdrowo się ekscytują jakimś kolesiem. Starałam się nie zaśmiecać umysłu ich gadaniną o chłopaku, co mi po tym, ale pewnie wywołuje niezłe zamieszanie, wyłapałam z ich rozmowy, że jest zabójczo przystojny i przyjdzie dziś na imprezę. W takim razie nie będzie z kim pogadać, wszystkie będą lgnęły do niego. Cóż. Uroki studiowania z prawie samymi dziewczynami. Jeszcze tylko jeden wykład słuchania plotek o nim i do domu. Mój autobus znów się spóźnia, to zdecydowanie nie jest mój dzień. Weszłam zrezygnowana do domu i rzuciłam torbę pod szafkę. Miałam niedużą kawalerkę, była przynajmniej przytulna. Moi rodzice nie należeli do tych najbiedniejszych więc stać mnie było na mieszkanie samej. Po zjedzeniu obiadu zaczęłam sama się szykować. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam lekko poprzecierane jasne jeansy i koszulkę dość asymetryczną, z odsłaniała delikatnie brzuch i ramię. Rozczesywałam włosy, gdy usłyszałam dzwonek.
-Tak idziesz? - zapytała lustrując mnie wzrokiem. Spojrzałam na nią niepewnie.
-Jak uważasz – Alex ściągnęła kurtkę i dopiero teraz zauważyłam jej krótką spódniczkę, jak ona wytrzyma w tym w taką zimnicę?
-Widziałam go! Jest mega przystojny – doszły do mnie niektóre słowa Alex. Byłyśmy już gotowe, teraz tylko siedziałyśmy przy piwie. Przechyliłam pokal z jasnym trunkiem i poczułam rozchodzący się gorzki smak w moich ustach.
-Słuchasz mnie Allen?! - warknęła na mnie czarnowłosa. Niezdrowo podniecała się tym kolesiem, dobrze go nawet nie znała, ale cóż kobiety są dziwne.
-Słucham cię przecież Alex. Gadasz coś o tym kolesiu – punkt dla ciebie Olivia, brawo. Im więcej słyszałam o tym nowym tym mniej miałam ochotę go poznać. Dobrze, że niedługo po gadaniu mojej przyjaciółki byłyśmy już w drodze. Klęłam na siebie za głupi pomysł włożenia jeansów z dziurami. Mieszkanie Zoe było ogromne, mieszkała tu razem z Carmen i dwiema dziewczynami z innego kierunku, chyba nigdy nawet nie udało mi się ich poznać. Teraz też mi się nie uda, bo wyjechały. Przywitałam się z dwoma organizatorami imprezy i weszłam głębiej do pomieszczenia. Salon służył jako pokój, w którym się siedziało, rozmawiało i piło, a w reszcie sypialni była palarnia, parkiet i drugi pokój do picia i siedzenia, trochę cichszy i przyjemniejszy. Usiadłam na fotelu stawiając wódkę na stół. Piwo jest smaczne, ale impreza bez czystej jest drętwa.
-Za dwa tygodnie egzamin u Kiełbasy, umiesz coś? - słyszałam Dave'a, kolegę z roku. Kiełbasa to profesor Mulder, starsza kobieta, która wszystko musi nam wyjaśniać właśnie na przykładzie tego wyrobu. Do dziś nie wiem dlaczego to robi.
-Za dwa tygodnie zacznę się uczyć – odpowiedziałam śmiejąc się i polewając sobie i jemu przejrzystego trunku. Paląca ciecz wdarła mi się do gardła, żeby ukoić pieczenie upiłam trochę soku pomarańczowego.
-Zobacz przyszedł – Alexis szepnęła mi do ucha dyskretnie wskazując na wejście, na które grzecznie spojrzałam. No nie! Przystojniak z autobusu, niech to szlag, faktycznie był przystojny. Odwróciłam od niego wzrok udając, że wcale mi się nie podoba. Cholera musiał to być akurat on?! Pospiesznie nalałam sobie i Davowi kolejny kieliszek.
-To na drugą nóżkę – uśmiechnęłam się do niego niemrawo i oboje stuknęliśmy się słysząc szklany dźwięk. Westchnęłam głośno widząc jak rozsiada się w fotelu obok nas.
-Idę zapalić, idziesz Dave? - Podniosłam się z fotela całkowicie ignorując przystojniaka obok mnie, którego już otoczyło parę dziewczyn.
-Dorosłe, a zachowują się jak w podstawówce – zaśmiałam się wchodząc do palarni.
-Na mnie nie leci tyle lasek – udawał oburzenie podając mi papierosa, na co ja tylko kiwnęłam głową na nie i wyciągnęłam swoje.
-Nie lubię mentoli – odpaliłam papierosa i spojrzałam za okno, było już całkiem ciemno, usiadłam na szerokim parapecie i spojrzałam na Dave'a, który wyjątkowo nie mógł poradzić sobie z zapalniczką. Roześmiałam się i podałam mu swoją, już po chwili poczułam dym mentolowego papierosa.
-Co one w nim widzą? - zapytał mnie rozbawiony, ja jedynie w odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
-Na naszym roku jest tak mało facetów, że rzucają się chyba na wszystko co się rusza – roześmiałam się głośno na co chłopak szturchnął mnie.
-Davie Lart przywołuję cię do porządku, bo ci nie wyślę moich notatek! - pogroziłam mu palcem. Impreza trwała, postanowiłam ignorować cały tamten fotel, na którym siedział nowy, a na nim Chloe. Wyjątkowo nie lubiłam dziewczyny, wyglądała jak „typowy plastik” i tak też się zachowywała. Dziewczyna najwidoczniej lubiła ostro podrywać facetów, skąd to wiem? Może przez bardzo krótką spódniczkę, którą założyła i to, że cały czas siedzi mu na kolanach i flirtuje? Założę się, że skończy się to dziś w łóżku. Pokręciłam głową uśmiechając się do Dave'a, cholera znów coś mówił, a ja nie mam zielonego pojęcia co. Będę udawać jak zwykle. Wypiłam już sporo wódki i zaczynało robić mi się wesoło. Przez chwilę tańczyłam z dziewczynami, ale to był już mój czas, żeby wrócić do domu. Pożegnałam się ze wszystkimi i wyszłam.
-Nosz kurwa – przeklęłam widząc jak mój autobus właśnie rusza z przystanku, a było cholernie zimno. Czas na spacer. Zdenerwowana szłam w stronę mojego domu czując ten przeklęty śnieg. W dodatku jakby było mu za mało zaczął padać. Nienawidzę cię zimo tak bardzo, całym swoim sercem.

-Nie byłaś przypadkiem na imprezie u Carmen i Zoe? - usłyszałam męski, lekko chrypiący głos, odwróciłam się w jego kierunku i zauważyłam czarny samochód.